piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział 9a


Obudziłam się i spojrzałam na zegarek, była 9:30. Trochę wcześnie jak na niedzielę. Przeciągnęłam się na łóżku i w tym samym momencie zorientowała się, że jest ze mną Louis. Zupełnie zapomniałam o nim. Nie widziałam go, gdy otworzyłam oczy, bo moje łóżko jest dość duże, a do tego miałam stopy na poduszce, a głowę pod kołdrą. Normalka. Zauważyłam, że chłopka już nie śpi tylko przygląda mi się z uśmiechem.
- Dzień doberek, obudziłam cię? – zapytałam.
- Nie, już nie spałem – odpowiedział Louis.
- Jak się czujesz? Boli cię coś?
- Nie aż tak bardzo. Myślałem, że będzie gorzej – odparł, po czym pokazał mi siniaki na brzuchu. Były wielkie i fioletowe.
- Lou, jesteś pewnie, że wszystko jest ok? Może powinien to zobaczyć lekarz? – zapytałam zmartwiona.
- Nie, wszystko jest w porządku. Naprawdę – zapewnił mnie. – Wezmę tylko jeszcze 1 tabletkę przeciwbólową i będę zdrów jak ryba – dodał po czym mnie przytulił.
- Jeszcze raz ci dziękuję. No wiesz … gdyby nie ty to nie wiem, co by się ze mną stało.
- Co to dla nas bohaterów. Nie ma sprawy mała – odpowiedział. W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju.
- Nie śpisz już? Mogę na chwilę? – zapytał Liam wychylając głowę przez drzwi.
- Jasne – odpowiedziałam. Chłopak wszedł do środka.
- Yyyy …, mogę wiedzieć, co się tu dzieje? – zapytał zdezorientowany widząc leżącego obok mnie Louisa. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Nic, zupełnie nic – odpowiedział Lou i puścił Liamowi oko.
- No dobra. Chciałem cię tylko przeprosić za to, że nie było mnie tam wczoraj, no wiesz … Obiecałem, że będę miał na ciebie oko, no i nawaliłem – powiedział Liam.
- No co ty. Nie masz mnie za co przepraszać. Skąd mogłeś wiedzieć? Dobrze, że pojawił się wtedy Lou – odpowiedziałam.
- Nie wybaczył bym sobie, jakby coś ci się stało.
- Liam, zabraniam ci tak mówić. Przecież to nie twoja wina.
- Na szczęście nic strasznego się nie stało. Chodź się tu przytul – odrzekł Liam.
- Może chcesz do nas dołączyć? Zmieścimy się wszyscy – odpowiedziałam. Chłopak położy się obok i mnie przytulił. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, no i razem z Liamem łaskotałam Louisa, który strasznie krzyczał, bo tego nienawidzi. Zdecydowanie czuł się już lepiej. Nie wiadomo kiedy minęły 2 godziny. W pewnym momencie do pokoju wpadł spanikowany Harry.
- Hej, stało się coś?! Nie ma Louisa i Lia … - przerwał nagle, gdy zobaczył, że oboje są tutaj. – A więc to tak, ja się martwiłem, a wy sobie … - powiedział oburzony. Wyglądał słodko, gdy się złościł.
- Oh, kotku! Chodź tu do mnie – powiedział Lou i przytulił go. Wszyscy wstaliśmy i postanowiliśmy zrobić śniadanie. Liam poszedł do łazienki, a Lou zszedł na dół do kuchni. Harry wychodził za nim. Pociągnęłam go za rękę, żeby zaczekał. Chłopak odwrócił się i popatrzył mi w oczy.
- Nie fochasz się? – zapytałam uśmiechając się.
- Ty z moimi przyjaciółmi? Jak mam się nie fochać … - odpowiedział udając obrażonego.
- Jakoś ci to zrekompensuje – obiecałam. W odpowiedzi Harry posłał mi swój zabójczy uśmiech i ruszył brwiami. Rozwalający widok.
W kuchni był już Zayn, Niall i Gemma, którzy widocznie obudzili się wcześniej. Ku mojemu zaskoczeniu śniadanie stało już na stole.
- Kto to wszystko przygotował? – zapytałam zaskoczona.
- My we trójkę, wspólnymi siłami – odpowiedziała Gemma.
- Jesteście kochani – dodałam i przytuliłam po kolei moich kucharzy.
 Zjedliśmy wszystko. Później postanowiliśmy, że nie będziemy się dziś przebierać, tylko cały dzień będziemy chodzić w piżamach. Mogliśmy gdzieś wyjść, ale jednogłośnie woleliśmy zostać ze względu na Louisa. Oczywiście zapewniał nas, że świetnie się czuje, ale ja i tak wiedziała swoje. Rodzice siedzieli na górze i wypełniali jakieś ważne papiery do pracy, więc właściwie mogliśmy robić wszystko, co chcemy. Postanowiliśmy, ze obejrzymy jakiś film. Pozwoliliśmy wybrać jakiś Liamowi. Oczywiście każdy domyślił się co wybierze – „Toy story”. Byliśmy skazani na oglądnie bajki Disneya, inaczej Liam by się obraził.
- Pójdę zrobić popcorn – oznajmiłam. – Niall, pomożesz mi? – zapytałam ciągnąc go do kuchni.
- Jasne – odpowiedział. Do tego nie trzeba było go długo namawiać.
- Jak się wczoraj bawiłeś? – zapytałam wkładając popcorn do mikrofalówki.
- Świetnie. Impreza była naprawdę udana.
- Prawie cały wieczór spędziłeś z Marcie, dobrze się razem bawiliście? – zapytałam według prośby przyjaciółki.
- Tak, to świetna dziewczyna. Naprawdę bardzo dobrze się rozumiemy.
- Cieszę się, na czym stanęliście? Przyjaźń, czy …
-Trudno powiedzieć. Znamy się dopiero od wczoraj, ale chyba się zakochałem – oświadczył rumieniąc się.
- Oh, jakie to słodkie. Chodź tu się przytul!
- Tylko nie wiem, co ona o mnie myśli. Mogłabyś, no wiesz … zapytać ją dyskretnie? – zapytał Niall.
- No jasne – obiecałam, choć doskonale znałam odpowiedź.
- Tylko proszę, nie mów jej, że cię o to prosiłem.
- Nie ma sprawy, Niall.
- Dzięki – odpowiedział i ponownie mnie przytulił. Marcie to szczęściara, nikt nie przytula tak, jak on. W jego objęciach można odpłynąć. Staliśmy tam jeszcze przez chwilę, aż do momentu, kiedy do kuchni weszła Gemma.
- Co wy tu jakieś przytulasy bez nas robicie, hmm ? Macie już ten popcorn?, wszyscy się wypytują gdzie jesteście.
- Już idziemy – odpowiedział Niall. Wzięliśmy jeszcze jakieś chipsy i dołączyliśmy do reszty.    
Cały dzień spędziliśmy razem przed telewizorem i grając w różne głupie gry. Wieczorem rodzice poprosili mnie, żebym poszła na zakupy, bo moi goście (w szczególności Nialler) opustoszyli nam lodówkę.
- To kto jest chętny iść ze mną do Tesco? – zapytałam wchodząc do mojego pokoju. Trwała właśnie bitwa na poduszki. Oberwałam w głowę od Zayna. –Auć! – krzyknęłam. – To co brak chętnych?! – próbowałam ich przekrzyczeć.
- Ja chciałbym pani potowarzyszyć – odezwał się Louis.
- Właśnie miałam powiedzieć, że każdy, oprócz ciebie zacny rycerzu – odpowiedziałam. – Ty dziś odpoczywasz! - Lou udał oburzonego, ale po chwili zaczął się śmiać.
- Zakupy? Ja mogę iść i pomóc wybrać ci coś do jedzenia. Już zgłodniałem – powiedział Niall klepiąc się po brzuchu.
- Przecież ty nie możesz chodzić na zakupy! Kupujesz za dużo jedzenia – wtrącił Liam, podczas gdy Harry rozmawiał z siostrą na boku.
- Do Tesco? Mój ulubiony sklep! To co idziemy? – krzyknął nagle Hazza.
- To chodźcie – rzuciłam ubierając buty.
- Idę z wami. Nie mogę pozwolić, żebyście się jeszcze zgubiły dzieci! – dodał Liam.
- Oh, Liamku! Zapomniałabym, chodź, chodź! Pokażę ci coś … - powiedziała Gemma ciągnąc chłopaka do pokoju.
- Ale ja miałem iść z nimi! – krzyczał chłopak udając, że płacze.
- Następnym razem! – odparła siostra Lokatego.
Harry podał mi kurtkę i wyszliśmy zamykając za sobą drzwi. Od mojego domu do Tesco było raptem kilkanaście minut drogi pieszo. Było już ciemno, szliśmy wzdłuż drogi chodnikiem. Nie lubiłam chodzić sama po nocy, ale z Harrym czułam się bezpieczna. Chłopak opowiadał mi o swojej rodzinie w UK i że jego mama koniecznie chce mnie poznać. Wzięliśmy wózek i weszliśmy do środka. Wybrałam kilka rzeczy potrzebnych na jutro, a Harrego poprosiłam, aby znalazł coś, co lubi każdy z zespołu. W sklepie zeszło nam nieco ponad pół godziny. Zapłaciliśmy za zakupy i wyszliśmy ze sklepu. Podczas powrotu do domu zauważyłam, że Hazza jest jakiś zaniepokojony i cały czas obracał się za siebie. W każdej następnej minucie przyspieszał kroku.
- Hej, jest coś nie tak? – zapytałam szeptem.
- Widzisz tamtego faceta za nami? – zapytał. Spojrzałam na niego przez ramię. Nie znałam tego mężczyzny, ale choć było  ciemno można było dostrzec, że jest wysoki i na pewno spędza dość sporo czasu na siłowni.
- Co z nim nie tak? – zapytałam zdezorientowana.
-  Szedł za nami od twojego domu do sklepu i teraz znów za nami idzie. Myślałem, ze to przypadek, ale dziś rano widziałem go przez okno – odparł cicho Harry ciągnąc mnie za rękę.
 - Myślisz, ze nas śledzi?
- Na to wygląda, chodź szybko – dodał. Byliśmy już prawie w połowie drogi. Zauważyłam, że podejrzany mężczyzna jest już coraz bliżej nas.
-  Harry, boje się – odparłam znaczenie przyspieszając tępo.
- Biegnijmy, dasz radę? – zapytał. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Harry wziął mnie za rękę. Biegliśmy ile sił w nogach i po chwili oddaliliśmy się od tego mężczyzny. Okazało się jednak, że to nie był przypadek. Podejrzany typ biegł za nami i był już coraz bliżej.
- Harry, już nie dam rady! – krzyczałam przez łzy.
- Jeszcze trochę, dasz radę! Nie zatrzymuj się! Postaramy się go zgubić.
Biegliśmy jeszcze prze kilkaset metrów po czym Harry skręcił w jakąś ciemną uliczkę ciągnąc mnie za sobą. Oboje nie mieliśmy już sił uciekać dalej. Stanęliśmy w wąskiej, ciemnej uliczce cali zgrzani. Rzuciłam mu się na szyje i wtulona w niego głośno oddychałam. On także mnie przytulił.
-Jesteś cała? - Staliśmy tak przez dłuższą chwilę wtuleni w siebie. Starałam się oddychać cicho, aby mężczyzna nie domyślił się, że tutaj jesteśmy. W odpowiedzi pokiwałam głową i dalej trzymałam się kurczowo ramion Harrego. Byłam przerażona i spanikowana. –Hej, będzie dobrze, słyszysz? Już go tutaj nie ma, rozumiesz? Jesteśmy bezpieczni – powiedział Harry patrząc mi w oczy i próbując dodać otuchy.
- Dziękuję ci, że jesteś tutaj ze mną – wyszeptałam.
- Będę zawsze, gdy tylko będziesz mnie potrzebowała – odpowiedział i jeszcze mocniej mnie przytulił. Już nie czułam strachu, Harry dawał mi poczucie bezpieczeństwa. – Myślisz, że już go tam nie ma? Możemy wracać? – zapytał.
- Kiedyś musimy stąd wyjść. Spróbuję zadzwonić do taty, żeby po nas wyszedł – odpowiedziałam, po czym wyczułam telefon w kieszeni. Wyciągnęłam go, ale na moje szczęście nie miałam zasięgu, a Harry zostawił swoją komórkę w domu. Byliśmy już niedaleko, więc postanowiliśmy zaryzykować. Obejrzeliśmy się dookoła, ale nie było nikogo. Pobiegliśmy szybko do mojego mieszkania. Na szczęście nikt już nas nie gonił, ani nie śledził. Weszliśmy, tylko, że bez zakupów. Nawet nie wiem, co się z nimi stało, nie miałam do tego głowy.
- Harry, tylko proszę cię, ani słowa o tym co się wydarzyło. Nikomu, rozumiesz? A szczególnie moim rodzicom. Nie chcę, żeby ktoś się martwił. Mogę liczyć na to, że nikomu nie powiesz? – zapytałam wychodząc po schodach.
- Nie wiem, o co ty mnie w ogóle prosisz? To jest sprawa dla policji, rozumiesz? On mógł coś ci zrobić. Nie darowałbym sobie…
- Proszę, zrób to dla mnie. Po prostu nikomu nie mów. To dla mnie ważne, proszę … - błagałam go ze wzrokiem smutnego szczeniaczka.
-No dobra, pogadamy o tym później. Przyjdę do ciebie wieczorem, jak już wszyscy będą spali, ok.?
- Ok, dziękuję – odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
- Ale nie licz na zbyt wiele mała. Chodź, idziemy do chłopaków, bo pewnie się już martwią, że tak długo nas nie ma. Tylko Niall będzie zawiedziony, że byliśmy w sklepie i wróciliśmy bez żadnego jedzenia.
- No trzeba będzie wymyślić jakąś dobrą wymówkę, bo raczej oni w byle co nie uwierzą. Bo niby dlaczego byliśmy w sklepie i nie mamy zakupów? – zapytałam przewracając oczami. – Nie możemy powiedzieć im prawdy, przynajmniej na razie …
-Ok, obgadamy to wieczorem – odpowiedział Harry i razem weszliśmy do mojego pokoju, gdzie siedziała reszta zespołu.


---------------------------------------------
Będzie 2 część .!! Zapraszam do komentowania !! Przepraszam za błędy, chciałam dodać jak najszybciej.
;DD Dziękuję wszystkim nowym obserwującymi i za każdy komentarz. Na wszystkie staram się odpisywać .! 
Dziękuję, jesteście kochani ♥♥♥♥ 
A teraz, żeby nie było tak wesoło to czas na mały szantażyk ... Następny dodam, jak będzie minimum 10 komentarzy. ;DD

sobota, 7 kwietnia 2012

Rozdział 8


Wbiegliśmy po schodach. Chłopcy poszli do pokojów gościnnych, aby się przygotować do imprezy. Ja z Gemmą weszłyśmy do mnie. Poprosiłam przyjaciółkę, żeby pomogła mi wybrać jakieś ciuchy z szafy na dyskotekę. Ona ma świetny gust. Zadzwoniłam w tym czasie do Martyny i Oli. Poinformowałam je, że mam dla nich niespodziankę i mamy się spotkać w klubie w centrum. Były bardzo podekscytowane. Kompletnie nie domyślały się, że za 2 godziny poznają swoich idoli. Miałam tylko nadzieję, że nie będą zachowywać się jak zwariowane fanki, chociaż nie wiadomo co im do głów strzeli. Odłożyłam telefon. Gemma już czekała z wybranymi przez siebie rzeczami. Nie wiedziałam, że mam takie ciuchy w szafie. Nigdy w nich nie chodziłam, ale zestaw wybrany przez siostrę Harrego wyglądał niesamowicie. Wybrałyśmy też wspólnie coś dla niej. Pożyczyłam jej trochę swoich bransoletek. Wszystko pasowało idealnie.
- To już prawie jesteśmy gotowe – powiedziała Gemma. – Poszło nam szybciej niż myślałam.
- To prawda. Dziękuję, że mi pomogłaś, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła – odpowiedziałam, po czym przytuliłam przyjaciółkę.
- Pamiętasz, jak rozmawiałyśmy przed naszym przyjazdem? Chciałam z tobą pogadać – odrzekła poważnie Gem.
- Jasne. Mów o co chodzi – zachęciłam ją.
- A więc … Nie będę pytała, co jest pomiędzy tobą i Harrym, ale …
- Jesteśmy przyjaciółmi, nic więcej – przerwałam jej.
- On chyba tego tak nie odbiera. Ostatnio zabrałam mu telefon, maił na tapecie wasze wspólne zdjęcie z Paryża. Chodzi z głową w chmurach, zamyślony. Myślę, że się zakochał. Martwię się o niego. Nie chce, żeby był rozczarowany …
- Przecież wiesz, że nie zrobię niczego, żeby go zranić … - odparłam.
- Tak, tego jestem pewna. Ale nie w tym problem. Chodzi o to, że on jest bardzo wrażliwy, źle znosi odrzucenie. To mój brat. Chcę dla niego jak najlepiej. Nie chcę, żeby za bardzo się w to angażował nie znając twoich planów – odpowiedziała Gemma.
- Obiecuję, że jeszcze dziś szczerze z nim porozmawiam – zapewniłam ją.
- Cieszę się – powiedziała, po czym mocno mnie przytuliła.
Naszą rozmowę przerwał dobijający się do pokoju Liam. Poprosił nas, abyśmy pomogły im znaleźć jakieś ciuchy, bo oni kompletnie nie wiedzą, co mają na siebie włożyć. Wtargnęłyśmy do pokoju niczym żółwie ninja. Ubrania były wszędzie, Louis krzyczał, że nie może znaleźć swojej koszulki w paski. Zdecydowanie potrzebowali pomocy. Mieliśmy mało czasu. Impreza zaczyna się za pół godziny, a byłam gotowa tylko ja, Gemma i Liam.  Pomogłam Lou szukać koszulki w paski, Liam ubierał Harremu skarpetki, a Gemma wybierała jakieś ciuchy dla Nialla. Zayn natomiast stał przed lustrem nakładając żel na włosy. Wszystko poszło sprawnie, wyrobiliśmy się w 10 minut. Pożegnałam się z rodzicami i wyszliśmy na imprezę. Klub był blisko, kilka minut pieszo. Dotarliśmy o czasie. W oddali widziałam stojące przed wejściem przyjaciółki. Nie mogły się już doczekać, co to za niespodzianka. Podeszłam do nich od tyłu.
- Siemka. Tak jak obiecałam mam niespodziankę. Chcę, żebyście kogoś poznały! – wykrzyknęłam przytulając Olę i Martynę.
- Kogo? – zapytały zdezorientowane.
- Chodźcie! – powiedziałam obracając się za siebie. Chłopaki podeszli bliżej.
- Cześć. Ja jestem Harry, to Louis, Zay…
- Wiem kim jesteście! ONE DIRECTION!! – przerwała mu Ola. Zayn podszedł do niej i ją przytulił. Była tak oszołomiona, że nagle zemdlała.
- Kurde, to z mojego powodu? – zapytał zdezorientowany Zayn.
- A jak myślisz? – rzuciła Gemma.
- Nie trzeba było jej przytulać, jesteś zbyt sexi – dodał Niall.
- No dobra, co teraz zrobimy? Ona nam tu biedna zemdlała! – wykrzyknęłam.
- Znam się na tym, zaraz ją obudzimy. Ale lepiej, żeby ich nie było w pobliżu, bo to nam się nie uda – dodała Gemma.
- Ok, więc ja zostanę i pomogę Gemmie, a ty wejdź z chłopakami do środka – zwróciła się do mnie Marcie. - My odprowadzimy ją do domu. Chyba dziś już trzeba jej odpuścić imprezę. Na pewno będzie protestować, ale będziemy nieugięte – zapewniła.
- No dobra, wracajcie szybko – odpowiedziałam i weszłam z chłopakami do środka.
Byłam tu chyba ze 2 razy. Sala była duża i ciemna. Oświetlały ją tylko kolorowe światła dyskotekowe. W prawym rogu stał barek. Moją ulubioną częścią tego miejsca było piętro. Znajdowała się tam mała sala z balkonem, sofami i wielkimi oknami. Paliło się tam mnóstwo świec, dzięki czemu panował tam niesamowity nastrój. Można było tam spokojnie porozmawiać. Oprowadziłam chłopaków po całym klubie. Po chwili dołączyła do nas Gemma z Martyną. Widać, że dziewczyny świetnie się rozumiały, bo idąc cały czas śmiały się i rozmawiały.
- Co z Olą? – zapytałam Martyny, gdy dołączyły do nas.
- Dobrze, odprowadziłyśmy ją do domu. Za dużo wrażeń jak na jedne dzień – odpowiedziała.
- No dobra. To teraz w końcu się poznajcie. To jest Martyna! – przedstawiłam wszystkim przyjaciółkę. – Po waszemu chyba Marcie. Mówcie do niej jak chcecie – dodałam. Wszyscy po kolei ją przytulili.
- Tylko ty mi tu nie zemdlej – powiedział Zayn śmiejąc się, gdy przyszła jego kolej.
- Bez obaw. Ja tak na ciebie nie reaguje – odrzekła i zaczęła się śmiać.
- To co powiecie na drinka? – zaproponował Zayn.
- Nie zapędzaj się tak młody. One nie będą pić – odpowiedział oburzony Liam.
- No co ty? Liam, nie mówisz serio, prawda? – odpowiedziałam.
- Jak najbardziej serio. Obiecałem twojemu ojcu i dopilnuję, żebyś dziś niczego nie wypiła – dodał z powagą.
- Nasz odpowiedzialny Liam – wtrącił Harry.
- No dobrze, to dziś bawimy się bez alkoholu – odpowiedziałam Liamowi.
- Grzeczna dziewczynka – dodał i przytulił się do mnie.
- No dobra, to na co czekamy? Chodźmy na parkiet – zaproponowała Gemma. Zayn wyciągną do niej rękę i poszli tańczyć. Zdezorientowany Niall poprosił niepewnie do tańca Marcie. Chyba wpadła mu w oko, oczywiście zgodziła się. Był to jej ulubiony chłopak z zespołu. Tygodniami błagała mnie o jego numer. Ale nie dała nic po sobie poznać. Louis chciał już wyciągnąć mnie na parkiet, ale nie dałam się. Obiecałam Gemmie, że porozmawiam z Harrym.  Kazałam im iść się rozejrzeć, obiecałam, że niedługo do nich dołączymy. Pociągnęłam Hazzę w kierunku schodów, na piętro.
- Tylko dobrze się tam zachowujcie – rzucił Liam. Wywróciłam tylko oczami i ruszyłam. On z Louisem zniknęli na sali.   
Weszłam z Harrym na piętro, możne było od razu wyczuć magię tego miejsca. Usiedliśmy na sofie. Panowała niezręczna cisza, nie wiedziałam od czego mam zacząć. W tym czasie chłopak podsunął się bliżej mnie. Chciałam zaprotestować, ale Harry przejął inicjatywę. Ledwie się zorientowałam, a nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Chłopak chwycił mój podbródek. Nie mogłam do tego dopuścić, nie mogłam go pocałować, nie w takim momencie. Miałam mu coś bardzo ważnego do powiedzenia. Odwróciłam głowę.
- Zrobiłem coś nie tak? – zapytał niepewnie Harry.
- Nie o to chodzi – odpowiedziałam zmieszana. – Nie chcę po prostu, żebyśmy się gdzieś spieszyli. Nie zrozum nie źle, po prostu traktuję cię bardziej jak przyjaciela…
- Czyli, jeśli nic do mnie nie czujesz? Powiedz to wprost!
- Nawet jakbym chciała to nie mogę tego powiedzieć. Nie chcę cię okłamywać. Po prostu … widzę cię drugi raz w życiu, właściwie to cię nie znam. Możemy najpierw zacząć od przyjaźni…
- Ok, jeśli ty tego chcesz… Możemy spróbować na razie być tylko przyjaciółmi, lepiej się poznamy i zobaczymy, co z tego wyniknie – odpowiedział Harry. Przytuliłam się do niego. Ucieszył mnie fakt, że zrozumiał o co mi chodziło.
- Ale to, że jesteśmy przyjaciółmi, nie zabrania mi trzymać cię za rękę, ani przytulać, co nie?
- No jasne że nie wariacie! Chodź, może zejdziemy na dół i zobaczymy czy chłopaki się nie pogubili – dodałam. Weszliśmy na salę. Rozglądałam się, żeby znaleźć chłopaków i Gemmę. Zauważyłam ją tańczącą z jakimś wysokim brunetem. Zaraz obok nich tańczył Niall z Marcie. Widać było, że świetnie się dogadują. Śmiali się od ucha do ucha. Liam i Louis rozmawiali z grupką dziewczyn, chyba dawali im autografy. Były to pierwsze fanki, które razem spotkaliśmy. Nigdzie nie mogłam doszukać się Zayna. Nie było go nawet przy barze. Harry zaproponował, że pójdzie po coś do picia. Ja w tym samym czasie postanowiłam sprawdzić, gdzie Zayn może być. W środku go nie było. Wyszłam na zewnątrz, chłopak stał przed klubem i palił.
- Życie ci niemiłe? – zapytałam z ironią wyrywając mu papieros z ust.
- Tak, wiem, nie powinienem. Chciałbym rzucić, ale nie daję rady… Po prostu muszę zapalić. Nie mam motywacji, aby przestać – odpowiedział Zayn.
- To może jej poszukaj – zaproponowałam i uśmiechnęłam się do niego. Na dworze było zimno. Chłopak widząc, że szczerkam zębami przytulił mnie i weszliśmy do środka.
- Wiesz, ja chyba tak na trzeźwo nie mogę – zwrócił się do mnie Zayn.
- Hehe, pij! Tylko nie przesadź. Ja nie dam rady choć bym chciała …
- Aaa … Dady Liam cię pilnuje? Biedactwo! – dodał śmiejąc się. Weszliśmy na salę, wszyscy tańczyli. Harry z siostrą, Liam tym razem z Marcie, Niall i Lou chyba dali się namówić na taniec z fankami. Wnioskując po ich koszulkach. Partnerka Nialla miała na plecach zdjęcie chłopaków, a druga z nich logo zespołu. Dziewczyny były w siódmym niebie. Widząc, że wszyscy są zajęci Zayn poprosił mnie abym z nim zatańczyła. Właśnie leciało „Danza Kuduro”. Bez problemu dałam się namówić. Zayn świetnie ruszał się na parkiecie. Przetańczyłam z nim jeszcze kilka piosenek. Było świetnie. Potem przyszła kolej na Louisa. Niestety Harry nie dał nam razem zatańczyć – odbijany. DJ powiedział: To piosenka z dedykacją dla Nicky. Rozejrzałam się nie wiedząc o co chodzi, ale już byłam w ramionach Hazzy. Na sali zabrzmiało Another World, była to dedykacja od Harrego. Tańczyliśmy razem, a chłopak zaczął śpiewać razem z muzyką patrząc mi głęboko w oczy:
It's not me, It's not you, there's a reason
I'm just trying read the signals I'm receivin
It's like stone on fire, can you feel it
I don't know about you girl but I believe it

Words will be just words...
Till you bring them to life

I'll lift you up, I'll never stop
You know I'll take you to another world
I'll build you up, I'll never stop
You know I'll take you to another world

Everyday, in everywhere... Oh

I'll lift you up, I'll never stop
You know I'll take you to another world

One for me, one for you
Watch 'chu doing?
Girl, the music sounds so good
When
 you're moving
Let me take you higher
Let me prove it 'cause hey hey pretty girl
I believe it
[…]
Nogi miałam jak z waty. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Byłam w szoku. Przytuliłam się do niego, wiedziałam, że przyjaźń mu nie wystarcza. Sama czułam podobnie, ale nie wiem z jakiego powodu nie chciałam tego przyznać. Gdy utwór się skończył wyszliśmy na balkon.
- Nicky, chciałbym być dla ciebie kimś więcej niż tylko przyjacielem. Wiem, że już dziś rozmawialiśmy o tym, ale … przemyślałem to i nie mogę dłużej. Jeśli nic do mnie nie czujesz … - powiedział Harry. Nie pozwoliłam mu dokończyć. Pocałowałam go, wiem, że nie powinnam, ale działałam pod wpływem chwili. Staliśmy tam jeszcze przez chwilę patrząc sobie w oczy. Jego spojrzenie było hipnotyzujące, czułam się wtedy inaczej, tak jak przy nikim innym. Po chwili na balkon weszła Martyna.
- Przepraszam, przeszkodziłam wam? – zapytała nas.
- Coś ty .. my tylko yyy… - tłumaczył się Hazza.
- Mogę ci ją porwać na chwilę? – zwróciła się do chłopaka.
- Zaraz wrócę – rzuciłam i puściłam oko Harremu. Wyszłyśmy na górę, do toalet. – Jak się bawisz? – zapytałam przyjaciółki.
- Super! Niall jest nieziemski, dziękuję ci, że nas poznałaś. Ale widzę, że ty z Loczkiem też …
- Daj spokój. To nic takiego – tłumaczyłam się.
- Tak, jasne. Słyszałam dedykację, to od niego tak? – zapytała, choć doskonale znała odpowiedź. – Szykuje nam się coś … - dodała.
- No a Niall, trochę się pospieszyłaś. Nie uważasz? – zapytałam.
- No właśnie o nim chciałam z tobą pogadać. Wiem, że mieszkają u ciebie. Chciałam cię prosić, żebyś jutro rano zapytała go, co o mnie myśli i w ogóle…. No wiesz! Chciałabym wiedzieć, czy nie angażować się w to na darmo – odrzekała.
- No jasne, nie ma sprawy – odpowiedziałam, gdy moja przyjaciółka wchodziła do toalety. – Ja poczekam tutaj na ciebie – dodałam. Stanęłam w wąskim korytarzu przed toaletami i czekałam na Marcie. W tym samym momencie zobaczyłam, że przygląda mi się pewien chłopak. Miał chyba ze 2 metry wzrostu i był napakowany. Na rękach miał tatuaże. Wyglądał przerażająco, jak kryminalista, który tyle co uciekł z więzienia. Nim się obejrzałam podszedł do mnie i stanął naprzeciwko. Chciałam się odsunąć, ale chwycił moją rękę. Wyrywałam się ale to nic nie dało, był za duży i za silny. Mężczyzna przycisnął mnie do ściany, zakrył usta ręką i z lewej kieszeni wyciągnął nóż. Modliłam się, żeby tylko ktoś wyszedł. Całe życie przeleciało mi przed oczami. Bandzior przyłożył mi nóż do gardła. Myślałam, że już po mnie. Wtedy nagle ktoś uderzył go od tyłu, odwrócił się i mnie puścił, a ja się wyrwałam. Mężczyzna szedł w kierunku mojego wybawcy. Nie mogłam tak po prostu go tam zostawić, nie wiedziałam kim on jest, było ciemno. Chłopak zaczął krzyczeć: Nicky uciekaj! Był to głos Lou. Nie mogłam go tam zostawić. Bandzior okładał Louisa pięściami, kopnął go kilka razy w brzuch i uciekł. Chłopak nie dał rady się obronić. Osunął się po ścianie i leżał skulony na ziemi. Podbiegłam szybko do niego.
- Lou! Co ci się stało?! – krzyczałam spanikowana.
- Nic mi nie jest – wymamrotał cicho ostatkiem sił. Z nosa leciała mu krew, miał rozciętą wargę. W tym samym czasie z toalety wyszła Marcie.
 - Leć szybko po pomoc! – zawołałam. Nie zadawała żadnych pytań tylko pobiegła ile sił w nogach.
- Lou, tak mi przykro. Wiem, że to przeze mnie – wydukałam przez łzy. Wyciągnęłam z torebki chusteczki, próbując zatamować jego krwotok. Na szczęście powoli ustawał.
- To nie twoja wina, nie możesz tak myśleć. Najważniejsze, że tobie nic się nie stało – odpowiedział cicho. Przytuliłam się mocno do niego, a chłopak jęknął z bólu.
- Przepraszam – wymamrotałam. – Co cię boli? – zapytałam.
- Głowa – odpowiedział zaciskając zęby. W tym samym momencie przybiegła do nas Marcie z Liamem. Pomógł Louisowi wstać i usiąść na fotelu na korytarzu. Zaraz dołączyła do nas reszta naszej paczki. Opowiedziałam im, co dokładnie się stało. Postanowiliśmy wrócić już do domu. Było późno a Louis nie był w najlepszym stanie. Krwotok ustał, ale siniaki już zdążyły się ukazać. Chłopak był cały poobijany, ruch sprawiał mu ból. Czułam się temu winna. Powoli wyszliśmy z dyskoteki. Harry i Zayn pomogli Lou wsiąść os  do taksówki. Po 10 minutach byliśmy już w domu. Wszyscy wykończeni poszliśmy do łóżek. Lou położył się pierwszy. Powiedziałam mu, że gdyby czegoś potrzebował ma do mnie przyjść i mnie obudzić. Nie ważne w jakiej sprawie. Chłopak przytakną i od razu zasnął. Harry obiecał, że będzie miał na niego oko. No właśnie ... Harry. Powinniśmy chyba zmienić status na: to skomplikowane. Na razie nie miałam sił na wyjaśnianie naszej relacji, może wszystko po prostu jakoś samo się ułoży. Wycieńczona położyłam się do łóżka i od razu odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Nie spałam jednak zbyt mocno. W środku nocy usłyszałam otwierające się drzwi do mojego pokoju. Podniosłam się i otworzyłam oczy. Po ciemnej sylwetce poznałam, że to Louis.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić – powiedział cicho.
- Nie ma sprawy, coś się stało?, źle się czujesz? – zapytałam zaniepokojona.
- Właściwie to chciałem cię tylko zapytać, czy masz coś przeciwbólowego? Głowa mi pęka – wyjaśnił Louis.
- Jasne, siadaj. Zaraz ci coś przyniosę – odpowiedziałam zrywając się z łóżka. Powędrowałam do kuchni i przyniosłam jakieś tabletki. Lou połknął jedną z nich. – Chcesz zostać tutaj? – zaproponowałam.
- Jasne, myślała, że już nie zapytasz – odpowiedział i się uśmiechnął. Ja tylko wywróciła moczami. Położył się obok mnie.
- I jak pomogły tabletki? – zapytałam po chwili.
- Tak, tylko nie wiem czy to tabletki, czy ty … - odpowiedział Lou. 

-------------------------------------------------------------

W końcu dodaję ;D
Na następny będziecie musieli trochę dłużej poczekać, bo mamy z Marcie do napisania reportaż do gazety . 
Obiecuję, że dodam jak najszybciej. <33