Obudziłam
się i spojrzałam na zegarek, była 9:30. Trochę wcześnie jak na niedzielę.
Przeciągnęłam się na łóżku i w tym samym momencie zorientowała się, że jest ze
mną Louis. Zupełnie zapomniałam o nim. Nie widziałam go, gdy otworzyłam oczy,
bo moje łóżko jest dość duże, a do tego miałam stopy na poduszce, a głowę pod
kołdrą. Normalka. Zauważyłam, że chłopka już nie śpi tylko przygląda mi się z
uśmiechem.
- Dzień
doberek, obudziłam cię? – zapytałam.
- Nie, już
nie spałem – odpowiedział Louis.
- Jak się
czujesz? Boli cię coś?
- Nie aż tak
bardzo. Myślałem, że będzie gorzej – odparł, po czym pokazał mi siniaki na
brzuchu. Były wielkie i fioletowe.
- Lou, jesteś
pewnie, że wszystko jest ok? Może powinien to zobaczyć lekarz? – zapytałam
zmartwiona.
- Nie,
wszystko jest w porządku. Naprawdę – zapewnił mnie. – Wezmę tylko jeszcze 1
tabletkę przeciwbólową i będę zdrów jak ryba – dodał po czym mnie przytulił.
- Jeszcze
raz ci dziękuję. No wiesz … gdyby nie ty to nie wiem, co by się ze mną stało.
- Co to dla
nas bohaterów. Nie ma sprawy mała – odpowiedział. W tym samym momencie ktoś
zapukał do drzwi mojego pokoju.
- Nie śpisz
już? Mogę na chwilę? – zapytał Liam wychylając głowę przez drzwi.
- Jasne –
odpowiedziałam. Chłopak wszedł do środka.
- Yyyy …,
mogę wiedzieć, co się tu dzieje? – zapytał zdezorientowany widząc leżącego obok
mnie Louisa. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Nic,
zupełnie nic – odpowiedział Lou i puścił Liamowi oko.
- No dobra.
Chciałem cię tylko przeprosić za to, że nie było mnie tam wczoraj, no wiesz …
Obiecałem, że będę miał na ciebie oko, no i nawaliłem – powiedział Liam.
- No co ty.
Nie masz mnie za co przepraszać. Skąd mogłeś wiedzieć? Dobrze, że pojawił się
wtedy Lou – odpowiedziałam.
- Nie
wybaczył bym sobie, jakby coś ci się stało.
- Liam,
zabraniam ci tak mówić. Przecież to nie twoja wina.
- Na
szczęście nic strasznego się nie stało. Chodź się tu przytul – odrzekł Liam.
- Może
chcesz do nas dołączyć? Zmieścimy się wszyscy – odpowiedziałam. Chłopak położy
się obok i mnie przytulił. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, no i razem z Liamem
łaskotałam Louisa, który strasznie krzyczał, bo tego nienawidzi. Zdecydowanie
czuł się już lepiej. Nie wiadomo kiedy minęły 2 godziny. W pewnym momencie do
pokoju wpadł spanikowany Harry.
- Hej, stało
się coś?! Nie ma Louisa i Lia … - przerwał nagle, gdy zobaczył, że oboje są
tutaj. – A więc to tak, ja się martwiłem, a wy sobie … - powiedział oburzony.
Wyglądał słodko, gdy się złościł.
- Oh, kotku!
Chodź tu do mnie – powiedział Lou i przytulił go. Wszyscy wstaliśmy i
postanowiliśmy zrobić śniadanie. Liam poszedł do łazienki, a Lou zszedł na dół
do kuchni. Harry wychodził za nim. Pociągnęłam go za rękę, żeby zaczekał. Chłopak
odwrócił się i popatrzył mi w oczy.
- Nie
fochasz się? – zapytałam uśmiechając się.
- Ty z moimi
przyjaciółmi? Jak mam się nie fochać … - odpowiedział udając obrażonego.
- Jakoś ci
to zrekompensuje – obiecałam. W odpowiedzi Harry posłał mi swój zabójczy
uśmiech i ruszył brwiami. Rozwalający widok.
W kuchni był
już Zayn, Niall i Gemma, którzy widocznie obudzili się wcześniej. Ku mojemu
zaskoczeniu śniadanie stało już na stole.
- Kto to
wszystko przygotował? – zapytałam zaskoczona.
- My we
trójkę, wspólnymi siłami – odpowiedziała Gemma.
- Jesteście
kochani – dodałam i przytuliłam po kolei moich kucharzy.
Zjedliśmy wszystko. Później postanowiliśmy, że
nie będziemy się dziś przebierać, tylko cały dzień będziemy chodzić w piżamach.
Mogliśmy gdzieś wyjść, ale jednogłośnie woleliśmy zostać ze względu na Louisa.
Oczywiście zapewniał nas, że świetnie się czuje, ale ja i tak wiedziała swoje.
Rodzice siedzieli na górze i wypełniali jakieś ważne papiery do pracy, więc
właściwie mogliśmy robić wszystko, co chcemy. Postanowiliśmy, ze obejrzymy
jakiś film. Pozwoliliśmy wybrać jakiś Liamowi. Oczywiście każdy domyślił się co
wybierze – „Toy story”. Byliśmy skazani na oglądnie bajki Disneya, inaczej Liam
by się obraził.
- Pójdę
zrobić popcorn – oznajmiłam. – Niall, pomożesz mi? – zapytałam ciągnąc go do
kuchni.
- Jasne –
odpowiedział. Do tego nie trzeba było go długo namawiać.
- Jak się
wczoraj bawiłeś? – zapytałam wkładając popcorn do mikrofalówki.
- Świetnie.
Impreza była naprawdę udana.
- Prawie
cały wieczór spędziłeś z Marcie, dobrze się razem bawiliście? – zapytałam
według prośby przyjaciółki.
- Tak, to
świetna dziewczyna. Naprawdę bardzo dobrze się rozumiemy.
- Cieszę
się, na czym stanęliście? Przyjaźń, czy …
-Trudno
powiedzieć. Znamy się dopiero od wczoraj, ale chyba się zakochałem – oświadczył
rumieniąc się.
- Oh, jakie
to słodkie. Chodź tu się przytul!
- Tylko nie
wiem, co ona o mnie myśli. Mogłabyś, no wiesz … zapytać ją dyskretnie? –
zapytał Niall.
- No jasne –
obiecałam, choć doskonale znałam odpowiedź.
- Tylko
proszę, nie mów jej, że cię o to prosiłem.
- Nie ma
sprawy, Niall.
- Dzięki –
odpowiedział i ponownie mnie przytulił. Marcie to szczęściara, nikt nie
przytula tak, jak on. W jego objęciach można odpłynąć. Staliśmy tam jeszcze
przez chwilę, aż do momentu, kiedy do kuchni weszła Gemma.
- Co wy tu
jakieś przytulasy bez nas robicie, hmm ? Macie już ten popcorn?, wszyscy się wypytują
gdzie jesteście.
- Już
idziemy – odpowiedział Niall. Wzięliśmy jeszcze jakieś chipsy i dołączyliśmy do
reszty.
Cały dzień
spędziliśmy razem przed telewizorem i grając w różne głupie gry. Wieczorem
rodzice poprosili mnie, żebym poszła na zakupy, bo moi goście (w szczególności
Nialler) opustoszyli nam lodówkę.
- To kto
jest chętny iść ze mną do Tesco? – zapytałam wchodząc do mojego pokoju. Trwała
właśnie bitwa na poduszki. Oberwałam w głowę od Zayna. –Auć! – krzyknęłam. – To
co brak chętnych?! – próbowałam ich przekrzyczeć.
- Ja
chciałbym pani potowarzyszyć – odezwał się Louis.
- Właśnie
miałam powiedzieć, że każdy, oprócz ciebie zacny rycerzu – odpowiedziałam. – Ty
dziś odpoczywasz! - Lou udał oburzonego, ale po chwili zaczął się śmiać.
- Zakupy? Ja
mogę iść i pomóc wybrać ci coś do jedzenia. Już zgłodniałem – powiedział Niall
klepiąc się po brzuchu.
- Przecież
ty nie możesz chodzić na zakupy! Kupujesz za dużo jedzenia – wtrącił Liam,
podczas gdy Harry rozmawiał z siostrą na boku.
- Do Tesco?
Mój ulubiony sklep! To co idziemy? – krzyknął nagle Hazza.
- To
chodźcie – rzuciłam ubierając buty.
- Idę z
wami. Nie mogę pozwolić, żebyście się jeszcze zgubiły dzieci! – dodał Liam.
- Oh,
Liamku! Zapomniałabym, chodź, chodź! Pokażę ci coś … - powiedziała Gemma
ciągnąc chłopaka do pokoju.
- Ale ja
miałem iść z nimi! – krzyczał chłopak udając, że płacze.
- Następnym
razem! – odparła siostra Lokatego.
Harry podał
mi kurtkę i wyszliśmy zamykając za sobą drzwi. Od mojego domu do Tesco było
raptem kilkanaście minut drogi pieszo. Było już ciemno, szliśmy wzdłuż drogi
chodnikiem. Nie lubiłam chodzić sama po nocy, ale z Harrym czułam się
bezpieczna. Chłopak opowiadał mi o swojej rodzinie w UK i że jego mama
koniecznie chce mnie poznać. Wzięliśmy wózek i weszliśmy do środka. Wybrałam
kilka rzeczy potrzebnych na jutro, a Harrego poprosiłam, aby znalazł coś, co
lubi każdy z zespołu. W sklepie zeszło nam nieco ponad pół godziny.
Zapłaciliśmy za zakupy i wyszliśmy ze sklepu. Podczas powrotu do domu
zauważyłam, że Hazza jest jakiś zaniepokojony i cały czas obracał się za
siebie. W każdej następnej minucie przyspieszał kroku.
- Hej, jest
coś nie tak? – zapytałam szeptem.
- Widzisz
tamtego faceta za nami? – zapytał. Spojrzałam na niego przez ramię. Nie znałam
tego mężczyzny, ale choć było ciemno
można było dostrzec, że jest wysoki i na pewno spędza dość sporo czasu na
siłowni.
- Co z nim
nie tak? – zapytałam zdezorientowana.
- Szedł za nami od twojego domu do sklepu i
teraz znów za nami idzie. Myślałem, ze to przypadek, ale dziś rano widziałem go
przez okno – odparł cicho Harry ciągnąc mnie za rękę.
- Myślisz, ze nas śledzi?
- Na to
wygląda, chodź szybko – dodał. Byliśmy już prawie w połowie drogi. Zauważyłam,
że podejrzany mężczyzna jest już coraz bliżej nas.
- Harry, boje się – odparłam znaczenie
przyspieszając tępo.
- Biegnijmy,
dasz radę? – zapytał. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Harry wziął mnie za
rękę. Biegliśmy ile sił w nogach i po chwili oddaliliśmy się od tego mężczyzny.
Okazało się jednak, że to nie był przypadek. Podejrzany typ biegł za nami i był
już coraz bliżej.
- Harry, już
nie dam rady! – krzyczałam przez łzy.
- Jeszcze
trochę, dasz radę! Nie zatrzymuj się! Postaramy się go zgubić.
Biegliśmy
jeszcze prze kilkaset metrów po czym Harry skręcił w jakąś ciemną uliczkę
ciągnąc mnie za sobą. Oboje nie mieliśmy już sił uciekać dalej. Stanęliśmy w
wąskiej, ciemnej uliczce cali zgrzani. Rzuciłam mu się na szyje i wtulona w
niego głośno oddychałam. On także mnie przytulił.
-Jesteś
cała? - Staliśmy tak przez dłuższą chwilę wtuleni w siebie. Starałam się
oddychać cicho, aby mężczyzna nie domyślił się, że tutaj jesteśmy. W odpowiedzi
pokiwałam głową i dalej trzymałam się kurczowo ramion Harrego. Byłam przerażona
i spanikowana. –Hej, będzie dobrze, słyszysz? Już go tutaj nie ma, rozumiesz? Jesteśmy
bezpieczni – powiedział Harry patrząc mi w oczy i próbując dodać otuchy.
- Dziękuję
ci, że jesteś tutaj ze mną – wyszeptałam.
- Będę
zawsze, gdy tylko będziesz mnie potrzebowała – odpowiedział i jeszcze mocniej
mnie przytulił. Już nie czułam strachu, Harry dawał mi poczucie bezpieczeństwa.
– Myślisz, że już go tam nie ma? Możemy wracać? – zapytał.
- Kiedyś
musimy stąd wyjść. Spróbuję zadzwonić do taty, żeby po nas wyszedł –
odpowiedziałam, po czym wyczułam telefon w kieszeni. Wyciągnęłam go, ale na
moje szczęście nie miałam zasięgu, a Harry zostawił swoją komórkę w domu. Byliśmy
już niedaleko, więc postanowiliśmy zaryzykować. Obejrzeliśmy się dookoła, ale
nie było nikogo. Pobiegliśmy szybko do mojego mieszkania. Na szczęście nikt już
nas nie gonił, ani nie śledził. Weszliśmy, tylko, że bez zakupów. Nawet nie
wiem, co się z nimi stało, nie miałam do tego głowy.
- Harry,
tylko proszę cię, ani słowa o tym co się wydarzyło. Nikomu, rozumiesz? A
szczególnie moim rodzicom. Nie chcę, żeby ktoś się martwił. Mogę liczyć na to,
że nikomu nie powiesz? – zapytałam wychodząc po schodach.
- Nie wiem,
o co ty mnie w ogóle prosisz? To jest sprawa dla policji, rozumiesz? On mógł
coś ci zrobić. Nie darowałbym sobie…
- Proszę,
zrób to dla mnie. Po prostu nikomu nie mów. To dla mnie ważne, proszę … -
błagałam go ze wzrokiem smutnego szczeniaczka.
-No dobra,
pogadamy o tym później. Przyjdę do ciebie wieczorem, jak już wszyscy będą
spali, ok.?
- Ok,
dziękuję – odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
- Ale nie
licz na zbyt wiele mała. Chodź, idziemy do chłopaków, bo pewnie się już
martwią, że tak długo nas nie ma. Tylko Niall będzie zawiedziony, że byliśmy w
sklepie i wróciliśmy bez żadnego jedzenia.
- No trzeba
będzie wymyślić jakąś dobrą wymówkę, bo raczej oni w byle co nie uwierzą. Bo
niby dlaczego byliśmy w sklepie i nie mamy zakupów? – zapytałam przewracając
oczami. – Nie możemy powiedzieć im prawdy, przynajmniej na razie …
-Ok,
obgadamy to wieczorem – odpowiedział Harry i razem weszliśmy do mojego pokoju,
gdzie siedziała reszta zespołu.
---------------------------------------------
Będzie 2 część .!! Zapraszam do komentowania !! Przepraszam za błędy, chciałam dodać jak najszybciej.
;DD Dziękuję wszystkim nowym obserwującymi i za każdy komentarz. Na wszystkie staram się odpisywać .!
Dziękuję, jesteście kochani ♥♥♥♥
A teraz, żeby nie było tak wesoło to czas na mały szantażyk ... Następny dodam, jak będzie minimum 10 komentarzy. ;DD